wtorek, 17 września 2013

Wspomnienia z Zakopanego

Uwielbiam góry i cisze panującą na szlakach. Dopiero co wróciłam z Zakopanego gdzie byłam na 9 dniowym wypoczynku. Pogoda jak na góry dopisała bo mieliśmy słoneczne aż 5 dni! Więc jak na wrzesień moim zdaniem super. 
Pierwsza nasza wycieczka, którą sobie wymyśliłam z chłopakiem, to było wspięcie się na Kasprowy Wierch, w celu oswojenia się z szlakiem oraz w celu rozruszania mięśni, ponieważ na kolejne dni mieliśmy bardziej ambitne plany.

W tym roku cel jaki sobie założyliśmy to wspięcie się na szczyt Giewontu. Podchodziłam do tego planu z pewną rezerwą, bo jak wiemy wspinaczka na Giewont (w jego końcowej fazie) przebiega w ruchu jednostronnym, wciągając się po łańcuchach. Skały są śliskie od przejścia wielu turystów, dlatego też nie łatwo o upadek. Pomimo wszystkich tych obaw i niedogodności, zdobyłam szczyt Giewontu z czego jestem bardzo dumna :) Wejście na szczyt czerwonym szlakiem nie było aż tak trudne, jednak wymagało uwagi i koncentracji bo na szlaku znajdowało się wielu turystów, często z małymi dziećmi na które trzeba było szczególnie uważać. Ze szlaku zapamiętałam płacząca około 8 letnią dziewczynkę, która szła ze swoją mama i tata na Giewont ! Dziewczynka płakała co chwilę, że nie ma już ochoty, ani siły dalej iść. Rodzice nie chcieli chyba słyszeć jej narzekań i to oni mieli pretensje do niej, że dalej nie chce iść!! Jak dla mnie totalnie chora sytuacja!! Po co zabierać dzieci na taki szlak?! Jest wiele innych górek na których dzieci świetnie dadzą sobie radę, więc po co pchać na siłę odrazu, na nie oszukujmy się, dość niebezpieczny szlak. Nie mogę tego pojąć ... 
Kolejna bezmyślna osoba jaka zapadła mi w pamięć, to pewien "Pan i Pani", którym wszystko wolno i  którym zdecydowanie nie chciało się czekać 1 godzinę w kolejce do wejścia na szczyt. "Pan" oznajmił dosadnie i głośno o tym wszystkim, że nie ma zamiaru stać w kolejce i zaczął wchodzić na szlak dla schodzących ;| Oczywiście zwątpił po chwilę potem. Później wpadł na kolejny świetny pomysł i próbował wspinać się po prostu po kamieniach na własną rękę... Jego dziewczyna czy żona zawachała się i nie wchodziła za nim, więc musiał po nią łaskawie wrócić. Te całe ceregiele zabrały im tyle czasu ile stanie w kolejce. 
Widok z Giewontu był ładny, jednak nie taki jak sobie wyobrażałam. Na szczycie spędziliśmy trochę czasu, ponieważ tam również była kolejka tym razem do zejścia. Zejście po łańcuchach z Giewontu również nie należało do najłatwiejszych, jednak było wykonalne. |W drogę powrotną wybraliśmy się żółtym szlakiem prowadzący do Doliny Małej Łąki. Pomimo tego że szlak był oznaczony jako żółty, wcale nie należał do łatwych, głównie przez wilgoć panującą w dolinie, dlatego było tam ślisko na szlaku i dość chłodno.




Nasz trzeci dzień w Zakopanem postanowiliśmy poświęcić na relaks i regenerację sił, jako że na kolejny dzień planowaliśmy dłuższy wypad. Wybraliśmy się na krótki szlak prowadzący z Kuźnic na Nosal. Droga krótka, a widok równie piękny. 

 
Pogoda w górach jak każdy wie jest dość zmienna i to właśnie ona pokrzyżowała nam plany, w których to mieliśmy zamiar zdobyć Kopę Kondracką należącą do Czerwonych Wierchów. Dzień był dość pochmurny i wietrzny. Z czasem warunki uległy pogorszeniu w jeszcze większym stopniu. Zaczął padać deszcz, bardzo mocno wiał wiatr. Od Kuźnic doszliśmy zaledwie do schroniska na Polanie Kondratowej i tam zdecydowaliśmy się zawrócić. Było mi bardzo przykro, że moje marzenie się nie spełniło... Jako że w drodze powrotnej czułam niedosyt gór, weszliśmy z chłopakiem na czarny szlak i po 2 godzinnym marszu w leśnej mżawce zeszliśmy Doliną Białego. 
Następnym razem już zdobędę całe Czerwone Wierchy :) Na kolejny dzień zapowiadała się słoneczna pogoda więc to mnie pocieszyło.


Z samego rana wyruszyliśmy do centrum, aby złapać busa do Palenicy Białczańskiej, czyli w kierunku Morskiego Oka. Odrazu na szlaku spotkaliśmy pewnego jelonka lub sarenke (odrazu mówie: nie znam się:), który w żadnym wypadku nie bał się turystów.
W Wodogrzmotach Mickiewicza skręciliśmy na szlak prowadzący do Doliny Pięciu Stawów Polskich, która była naszym celem. Szlak w początkowej fazie jest dość łagodny prowadzący doliną, później zaczyna się jego cięższa część i wspinaczka po kamiennych schidach. Dolina Pięciu Stawów okazała się bardzo kolorowa. Po krótkim odpoczynku w schronisku i spacerze wokół stawów, wyruszyliśmy dalej na szlak prowadzący do Morskiego Oka. Widok na szlaku był przepiękny. 



Widok na Morskie Oko, a w tle można dostrzec Rysy.

W kolejnych dniach nie było pogody więc i nasze wędrówki ograniczyły się zaledwie do Gubałówki i wypadu do Tatraladni na Słowacji, ale takie dni też są potrzebne. 

Podsumowując, wypoczynek zaliczam do bardzo udanych :) 

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Jeżdże co roku do Zakopanego i wciąż mi sie nie nudzi.